Po ubiegłorocznej dewastacji choinki w wykonaniu mojego kocura Mefisto...
... również Morfeusz dołączył do Ligii Niecnych Dżentelmenów..
... dokonując zniszczenia kaktusów, dorobił się "pamiątkowych" zdjęć w policyjnych aktach i trafił na listę FBI (skrót ten rozszyfrowałem jako Feline Bureau of Investigation) jak i CIA (co z kolei rozwinąłem jako: Cat's Intelligence of Investigation)...
Mimo, że pozbyłem się już części moich zielonych ulubieńców, aby zrobić kocurkom legowisko i punkt obserwacyjny na parapecie, to i tak jest ich sporo. Rozrosły się skubańce, niektóre zaczną niedługo kwitnąć a kilka zaliczyło wywrotkę z wysokości za sprawą moich M&M'sów.
Czas był więc najwyższy, by przesadzić je do nowych doniczek i wymienić wyjałowioną już ziemię na świeżą, reanimować te połamane przez moje kocury, część wyekspediować na parapety na klatce schodowej, tak by nie ruszać ich już w okresie kwitnienia.
Brzmi to prosto i nieskomplikowanie... a próbowaliście przesadzać kwiaty przy swoich kotach, które wszędzie muszą wepchać swoje ciekawskie noski, pogrzebać w worku z ziemią, podgryźć jakiś listek? Poniżej zaledwie kilka zdjęć - nie dało rady zrobić więcej, trzymając w ręce kłującego kaktusa i odganiając jednego kocurka, który w misce z ziemią próbował urządzić kuwetę, a drugiemu wyciągać z pyszczka na wpół przeżutego już aloesa...
Parapetówka... czyli moje kocurki zamiast kaktusów...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz