6 czerwca 2005 r. samotnie stawiłem czoła przeważającej sile wroga podczas rozprawy rozwodowej. Nazwałem ten dzień, również D-Day - zgodnie z moją definicją oznacza Divorce-Day. Choć całą operację powinienem raczej nazwać Blitzkrieg (mimo wytoczonej ciężkiej artylerii ze strony niemilców i prób przekształcenia konfliktu w krwawą i długotrwałą jatkę trwała zaledwie siedem dni).
HAPPY, HAPPY D-DAY TO ALL DIVORCED PEOPLE!!!
Through the gates of hell
As we make our way to heaven
Through the Enemy lines
PRIMO VICTORIA!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz